O luuudzie!!! Czy Wy widzicie to co ja???!!! To nie plantacja tulipanów w Holandii...
... ale dzielnica Gliwic - Ostropa.
Czasami szukamy pięknych miejsc w odległych zakątkach świata, a takie cuda mamy pod nosem. Pewnie jesteście ciekawi skąd takie miejsce na obrzeżach Gliwic? Bardzo bym chciała Was teraz wciągnąć w baśniową historię na miarę "Ogrodu Tysiąca Piwonii", ale niestety - nic z tych rzeczy... Nie mam zupełnie pojęcia po co te tulipany tam są. Od lat ktoś je sadzi w kilku rzędach i one sobie rosną, kwitną i więdną. Dedukuję, że właściciel nie robi tego w celach sprzedażowych do kwiaciarni, bo musiałby je wyciąć w stanie 'świeżym'. Może ma jakąś hodowlę sadzonek, a to jego kwiatowy showroom, czy raczej showfield albo showspace :o ??? No kompletnie nie wiem. Wiem za to, że jego kwitnące tulipany sprawiają wiele radości mieszkańcom Gliwic i okolic. Co roku cykliści, spacerowicze i biegacze na chwilę przystają w tym miejscu i niczym japońscy turyści uwieczniają na zdjęciach tulipanowe pole solo, lub jako tło do swoich skromnych osobowości ;). Ten rytuał nie omija i mnie. Kilka lat temu całym jednym zdjęciem podzieliłam się z Wami na moim instagramie, a dziś wracam z nową, kwiatową historią.
Jak już wielokrotnie wspominałam, robienie zdjęć takich 'typowo' blogowych: że człowiek się 'wyszykuje, wymaluje, odprasuje' jest dla nas problematyczne ze względu na czas, którego mamy bardzo mało. Dlatego z każdej okazji 'przy okazji' jestem zadowolona, nie 'wybrzydzam' :).
Zdjęcia zostały zrobione w trakcie majówki (tej prawdziwej "majówki majówki", nie prologu do majówki który popełniliśmy na Malcie już w kwietniu). Miałam jakiś fotograficzny dzień: jeździłam na rowerze z aparatem w plecaku i cykałam fotki przyrodzie. Pod wieczór poszliśmy na spacer, bo chciałam sfotografować także tulipany. Ku mojej radości tym razem na zdjęcia załapałam się i ja. Wiem, że widząc takie klimaty człowieka nachodzi ochota ulepszenia rzeczywistości. Chciałby brodzić między tulipanami w długiej, zwiewnej sukni, z wiklinowym koszem w dłoni i słomkowym kapeluszu na głowie. Obrócić twarz w stronę słońca i wykąpać ją w złotych promieniach. A na końcu uchwycić ten perfekcyjnie bajkowy moment i wrzucić w internety. Ale... I w bajce dynia czasem bywa dynią, a nie tylko dostojną karocą :D. Zatem moi Państwo: dziś dynia - w trackingowej kurtce z domu mody Lidl, bo tak chadzam wśród pól. No cóż - rzeczywistość :P.
A te piękne tulipany dedykuję Mamie, z okazji Dnia Mamy :)
... ale dzielnica Gliwic - Ostropa.
Czasami szukamy pięknych miejsc w odległych zakątkach świata, a takie cuda mamy pod nosem. Pewnie jesteście ciekawi skąd takie miejsce na obrzeżach Gliwic? Bardzo bym chciała Was teraz wciągnąć w baśniową historię na miarę "Ogrodu Tysiąca Piwonii", ale niestety - nic z tych rzeczy... Nie mam zupełnie pojęcia po co te tulipany tam są. Od lat ktoś je sadzi w kilku rzędach i one sobie rosną, kwitną i więdną. Dedukuję, że właściciel nie robi tego w celach sprzedażowych do kwiaciarni, bo musiałby je wyciąć w stanie 'świeżym'. Może ma jakąś hodowlę sadzonek, a to jego kwiatowy showroom, czy raczej showfield albo showspace :o ??? No kompletnie nie wiem. Wiem za to, że jego kwitnące tulipany sprawiają wiele radości mieszkańcom Gliwic i okolic. Co roku cykliści, spacerowicze i biegacze na chwilę przystają w tym miejscu i niczym japońscy turyści uwieczniają na zdjęciach tulipanowe pole solo, lub jako tło do swoich skromnych osobowości ;). Ten rytuał nie omija i mnie. Kilka lat temu całym jednym zdjęciem podzieliłam się z Wami na moim instagramie, a dziś wracam z nową, kwiatową historią.
Jak już wielokrotnie wspominałam, robienie zdjęć takich 'typowo' blogowych: że człowiek się 'wyszykuje, wymaluje, odprasuje' jest dla nas problematyczne ze względu na czas, którego mamy bardzo mało. Dlatego z każdej okazji 'przy okazji' jestem zadowolona, nie 'wybrzydzam' :).
Zdjęcia zostały zrobione w trakcie majówki (tej prawdziwej "majówki majówki", nie prologu do majówki który popełniliśmy na Malcie już w kwietniu). Miałam jakiś fotograficzny dzień: jeździłam na rowerze z aparatem w plecaku i cykałam fotki przyrodzie. Pod wieczór poszliśmy na spacer, bo chciałam sfotografować także tulipany. Ku mojej radości tym razem na zdjęcia załapałam się i ja. Wiem, że widząc takie klimaty człowieka nachodzi ochota ulepszenia rzeczywistości. Chciałby brodzić między tulipanami w długiej, zwiewnej sukni, z wiklinowym koszem w dłoni i słomkowym kapeluszu na głowie. Obrócić twarz w stronę słońca i wykąpać ją w złotych promieniach. A na końcu uchwycić ten perfekcyjnie bajkowy moment i wrzucić w internety. Ale... I w bajce dynia czasem bywa dynią, a nie tylko dostojną karocą :D. Zatem moi Państwo: dziś dynia - w trackingowej kurtce z domu mody Lidl, bo tak chadzam wśród pól. No cóż - rzeczywistość :P.
A te piękne tulipany dedykuję Mamie, z okazji Dnia Mamy :)