środa, 20 maja 2015

HERE AND THERE...



A w maju
Zwykłem jeździć, szanowni panowie,
Na przedniej platformie tramwaju!
                    J. Tuwim „Do krytyków”

Mały szczegół - Gliwice są chyba jedynym w Polsce miastem, w którym tramwaj wygląda jak autobus, co wielokrotnie powodowało przepychanki z kontrolerami biletów miesięcznych. „Nie mają Państwo ważnego biletu, gdyż uprawnia on do przejazdu wyłącznie autobusami, a to jest tramwaj” :D.

źródło: google.com


Nie dla mnie więc jazda tramwajem, co nie znaczy, że w maju nie przychodzą mi do głowy różne dziwne pomysły. Lubię się powłóczyć to tu to tam. Tak jak stałam pojechałam tylko do wypożyczalni oddać film, i może wziąć jeszcze coś na wieczór. Kiedy usłyszałam bum bum, umpa umpa, bez większego namysłu podążyłam za dźwiękiem niczym Alicja za białym królikiem. To, co zastałam na miejscu zadziwiło mnie tak bardzo, iż miałam wątpliwości, czy aby na pewno trafiłam na studencki ‘event’. Druciany płot rozwinięty na obwodzie placu dawnych działek i inspekcja alkoholowa na wejściu do piwnej oazy. Stoję więc w tych adidaskach, spodniach rurkach, czerwonej kurteczce (przeciwdeszczowej, bo pogoda niepewna ostatnio), jak sierotka z filmem w ręce i pytam grzecznie czy można przejść. Bach, bach, bach Pani Cię bez dyskusji zmaca na wejściu, obszuka i przeszuka, jakby tam w rurkach dało się flaszki schować. Nie spodobało mi się, bo nie lubię jak mi obca Pani narusza przestrzeń prywatną. Też pomysł, obstawić teren druciakiem z kratą, większą niż moja piąstka, niepilnowanym na długości kilkudziesięciu metrów i bramki z poszukiwaczami na końcu. Student i tak da radę, „to weź Ty idź na drugą stronę, a ja Co podam”. No i na co cała ta szopka. Student ynteligent w końcu jest, a nie szkodnik, nie zaszkodzi za bardzo, może napsoci, wózkiem z LIDLa po parkingu się przejdzie i porzuci dwa metry dalej, ale chyba nikt się nie pogniewa. Gratuluję pomysłodawcy „mądrego” rozdysponowania juwenaliowego budżetu. Na terenie oazy jeszcze lepiej: budki z pierdami, niczym na głównej ulicy Władysławowa w środku sezonu i strzelnica z Białymi Misiami. Stęsknionym za klimatem przypominam, tak po juwenaliowemu Tymon & Konjo. Napisałam co widziałam, bo maj to wolność w sercu, czas juwenaliów, mimo że legitymację zabrali już dawno temu, ale w tym roku to nie "poszło" coś w dobrą stronę ... (zdanie własne oczywiście :P)



Dziś w zestawie znowu same starocie. Torbę i baletki już pokazywałam, a komplet: spodnie haremki, koszulka i kapelusz został zakupiony w zeszłym roku w Orsay'u, bo jakoś tak całość mi "siadła". Boho, prosto i swojsko. Swoją drogą, to dawno już nie miałam torby-worka, ale odkąd weszłam w posiadanie tego frędzlaka, przypomniało mi moje natręctwo z dzieciństwa. Babcia uszyła mi worek na tzw. "obuwie zmienne". Ulubioną czynnością w drodze ze szkoły było robienie "młynka" z worka. Huzia, łapa w bok i kręcić. Kiedy byłam jeszcze młodsza, chodziliśmy z Tatą na leśną polanę, i często zabieraliśmy ze sobą stare wstążeczki od kwiatów. Później znajdowaliśmy szyszkę, lub jakiś patyk, przywiązywaliśmy do niego wstążeczkę, kręciłam tym ile się da, i tak rozkręcone puszczałam w powietrze. Największa frajda była, gdy zostało na jakimś drzewie. Dobrze, ze ta torebka ma w środku małą kieszonkę na zamek, jest szansa, że nie pogubię z niej zbyt wiele, bo kręcę mimowolnie. No i pokręciłam na polanie torbą, a na końcu zrobiłam frisbee z kapelusza. Jak to w maju, w małpim gaju. A w tym roku jakiś wyjątkowo zimny maj...






Spodnie - Orsay
Koszulka - Orsay
Kapelusz - Orsay
Buty - Lasocki
Torba - H&M

poniedziałek, 11 maja 2015

BACK TO THE 70 ' (vol.3)

Są dwa sklepy w których mogłabym wartkim strumieniem upuścić gotówki z własnego portfela: H&M oraz Orsay. W centrum handlowym, w którym bywam najczęściej, są one umiejscowione obok siebie. Wchodząc do nich potrafię zatopić się w szmacianej dżungli i chyba tylko zegary tykające w pokoju Geppetta mogłyby mi w tych chwilach przypominać o upływie czasu. I to mi się podoba, i to i to… I wszystko mi się podoba, a „to” oznacza, że trzeba czym prędzej wiać, do położonej tuż obok toalety, po kubeł zimnej wody na głowę, by zatrzymać ten napierający strumień chciejstwa. Pierwsza (oczywiście moja subiektywna) zasada: nigdy nie kupować od razu. Przejrzeć, przemyśleć, powrócić (albo i nie). Druga subiektywna zasada: nie szukać okazji, by ‘przypadkiem’ trafiać do tej dżungli za często ;).

Jak już się „z tym prześpię”, wracam i przymierzam. W obecnym sezonie w związku powrotem mody lat 70’ staram się wykorzystać wszechobecną dostępność rzeczy stylizowanych na tamtą ‘epokę’, bo w moim przypadku ’obnoszenie’ się w tej stylistyce nie zakończy się wraz z nadejściem jesieni. Z tego też powodu metodą selekcji została wyróżniona pseudo zamszowa, trapezowa spódnica. Krój mniej więcej taki:

http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0278647010.html

z guzikami wzdłuż na przedzie (stali bywalcy pewnie skojarzą o czym mówię - nie mogę umieścić dokładnego modelu, bo w e-sklepie brakło).

Wieszak do ręki, przymierzalnia, i bach! Czar prysł. Od pasa w dół jakby ktoś dwie berlinki z klosza od lampy wypuścił. Nie przesadzam, uwierzcie na słowo. I co z tego, ze „to” modne i ładne, jak na mnie wygląda źle. A może mi się tylko tak wydaje? Odsłaniam z nadzieją kurtynę przymierzalni, „I jak?” pytam, widząc jednocześnie jak usta Mojej Mamy układają się w wybredny, charakterystyczny dziubek. Mama - najlepszy zakupowy doradca. Ze smutkiem odwieszam „i to” przy wylocie z kabin.

Jak jednak mówią, „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Wrzuciłam w google images hasło „zamszowa spódnica midi” i jednym z pierwszych obrazków jest sklep Pani Beaty Cupriak. Zaglądam do środka, i oczom nie wierzę, uszom nie słyszę. A tam owo cudo w kategorii „outlet” za 49 zł oraz darmowa przesyłka :D. Jeszcze nie odkryłam dlaczego outlet, bo szukam i szukam, i defektu nie mogę znaleźć.



Buty. Tu ciekawa historia. W 2011 roku ‘likwidował się’ w Gliwickim FORUM sklep Bata. Nie wiedziałam o tym. Przybyłam na miejsce, kiedy towar był już dosyć przebrany, a resztki niesprzedanych butów chciano chyba upchnąć za grosze, byle zamknąć sklep. Jedna para sprzedawana była za jakieś 50% ceny wyjściowej, a przy dobraniu drugiej pary płaciło się za nią coś 30%. Jak wielokrotnie podkreślam, wysokie buty bardzo mi się podobają, tylko mam problem z chodzeniem w nich (jak większość kobiet, tylko nie należę do typów skłonnych w tym temacie do poświęceń ;) ). Tym razem sklep otworzył mi furtkę - ten sam fason buta w dwóch wersjach: na wysokim obcasie i płaskiej podeszwie. Jaka ta Bata przewidująca :P. Na zdjęciach poniżej opcja wysoka w roli głównej, aczkolwiek dorzucam foto z "płaszczakiem", można porównać, ocenić. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że do tej spódnicy pasuje bardziej but wysoki, bo w płaskich wyglądam jak człeptająca kaczka "kwa, kwa" widok niezbyt uroczy, więc nie będę Was na niego narażać. Dość już, że będzie podziwiać moje nogi z młyna rodem, ale czekam na prawdziwe Słońce, bo jakoś boję się zamykania w napromieniowanej trumnie za życia. Nie neguję oczywiście korzystania z solarium u innych, co kto lubi:). Zamszowe buty i blada prawda. Bez koloryzowania.


Spódnica - Beata Cupriak
Koszula - Esmara(Lidl)
Torba - Orsay
Buty - Bata
Kapelusz - Stradivarius