sobota, 22 czerwca 2019

TAŃCZĄCA Z WIATREM


Boho - lato, radość, słońce, festival, muzyka do białego rana, pozytywna energia... Przez wiele, wiele lat to była moja druga natura. Dziś mentalnie jest mi do boho bardzo daleko. Sesja ta została zrobiona w zeszłym roku, pierwotnie na potrzeby wyzwania grupy fenomenalnych, ale nigdy nie poszła w eter. No to publikuję dziś.

Zestaw sam w sobie dzięki plenerowi i spódnicy nabrał charakter teatralnego. Umówmy się - nikt nie biega w spódnicy tej długości po ulicy, bo grozi to wybiciem zębów. Widzę już ten obrazek "przydepnąć przodem bucika dół sukienki i łubudu do przodu". Niemniej na zdjęciu wygląda ładnie. Kupiłam ją na głębokiej przecenie - chyba 5. obniżka z rzędu, za kwotę... hmm coś 19 zł. Towarzyszyła mi w przeszłości na pewnym balu, bo to taka spódnica typu "balu, balu lalu", ale na co dzień to się nie nadaje. Bluzeczka natomiast jest ok. Przez krótki moment była jedną z moich ulubionych, nosiłam ją w połączeniu z beżowymi spodniami i mokasynami - dokładnie tymi z poprzedniego posta . Było to bardzo zgrane trio. Do rzeczy mam jednak podejście osobiste, i tak jak moja słynna skórzana kurtka przypomina o dobrych, rock'n'rollowych czasach, tak ta bluzka budzi demony. Bez dodatkowego komentarza. Kropka.

Nie jestem już bohasem. Mimo nazwy bloga. To też taka przestroga, żeby tę nazwę na początku dobrze przemyśleć, podobnie jak np. motyw jaki chcemy wytatuować, "(...)bo inaczej Indianin", jak to mówi Doda ;). Wszystkie drogi prowadzą do Indiana. No to macie Indiankę na pożegnanie z boho. Tańcząca w wiatrem. O ile zazwyczaj narzekam na pogodę, że to słońce za ostre, że to mrok, mżawka i ostrość nie ta, tak z warunków na tej sesji byłam bardzo zadowolona. Niebo przybierało różne odcienie niebieskiego - od pastelowego błękitu po granat, wiatr sprawił, że owa spódnica zaczęła z nim tańczyć, prezentując naszym oczom swoisty spektakl, a na końcu wyszło słońce.


Dziś same starocie:
Bluzka - Orsay (2016)
Spódnica - Orsay
Kurtka - Hedi Klum x Lidl (2017)
Kapelusz - H&M
Bransoletka (Wzór Łemkowski) - mały sklepik w bieszczadzkiej Cisnej.

Zdjęcia wykonał M. Dziech "Junior"


sobota, 15 czerwca 2019

URBAN GARDEN



W głowie mam taki obrazek popularnej w latach 90' ulicznej sondy: wiecie chodzi człowiek z mikrofonem, w tle katowicki Spodek i pyta zawstydzonych przechodniów "A jak Pan/Pani spędza lato?" Jedni mówią "w domu, robię remont", inni "na działce", jeszcze inni "w biurze", czy "pod palami". No i co ja mam powiedzieć? Chciałabym móc pozamiatać system: "Ja, Panie Redaktorze, całe lato spędzam pod palmami !!! :D :D", ale rzeczywistość jest inna. Dwa tygodnie urlopu, a reszta work, work, work ;)... Heh. Obecnie taplamy się w fali upałów, a biuro to nie plaża, i nawet jeśli w mojej branży każdego dnia mogę sobie pozwolić na 'casual friday', to w hawajskich gatkach latać po pokoju jednak tak jakoś nie wypada... Powiecie 'ubierz sukienkę'. OK - sukienki to dobra opcja na upały, zgadza się. Jak mnie przyciśnie, to też ubiorę, chociaż w szafie mam przysłowie "dwie na krzyż", bo wychodzę z założenia, że nie kupuję rzeczy których nie noszę. Sukienkowa za bardzo nie jestem, a lato trzeba przetrwać. Stawiam zatem na rzeczy przewiewne, się rozumie z naturalnych materiałów. Dziś bawełniane spodnie, które goszczą tu od czasu do czasu, a do tego cienka, bawełniana koszula, w której można podwinąć rękawy. Jest biznesowo-casualowo, ale na pełnym luzie. Taka osobista strefa komfortu: nie mam poczucia winy, że moja kreacja będzie niestosowna do miejsca pracy, a jednocześnie noszę co chcę i jak chcę. Dla mnie do biura idealnie. I nie tylko do biura.

Bo musicie wiedzieć, iż Gliwice posiadają palmiarnię i dzięki temu od kilku lat o tej porze roku na wielu zieleńcach w centrum miasta stoją ...palmy :D. To co widzicie poniżej, do fragment rozciągającego się nad gliwickim fragmentem Drogowej Trasy Średnicowej (potocznie zwanej DeTeeŚ-ką) deptaku. Palmy, drzewka, lampki, ławeczki. Miło i stylowo. Prawdzie Miasto Ogród. Jeśli więc te upały mnie już zmęczą i będę mieć wszystkiego dosyć, kupię ogromne, hipsterskie lody rzemieślnicze o smaku prażonych migdałów, i choćby zaraz podjadę się byczyć... pod gliwickie palmy ;)





Uwaga! Zdjęcia zawierają filtry!!! Nie nadużywajcie ich. Nadmiar grozi niesmakiem.

Małe wytłumaczenie: niestety dziś mało zdjęć, bo zrobiliśmy kilka i ... przypomniało mi się, że nie naładowałam baterii w aparacie... I klops, aparat zdjęć odmówił. Jako że jest ich tak mało, to chciałam Wam nieco osłodzić ich oglądanie. Przejechałam filtrami, aby osiągać efekt kadrów filmu fabularnego z lat 70'. Najlepiej o... Miami?? :D. Jak wyszło? Akceptowanie, czy już poniosła mnie ułańska fantazja?


Koszula - H&M
Spodnie - Orsay
Buty - H&M
Torba - Zara

sobota, 1 czerwca 2019

JASNA STRONA: BUTELKI ZWROTNE. NIE MEBLUJĘ RZECZYWISTOŚCI


- To są już szczyty! - usłyszałam, wynurzywszy się z w tej koszulce z mojej mrocznej komnaty codzienności.
- Z jakiej to znowu imprezy przytaszczone??
- Żadnej. Kupiłam w Reserved.
- Czyli nie dość że robisz za reklamowego standa, to jeszcze za to zapłaciłaś. Brawo. Teraz to już na pewno są szczyty.
- Ooooooo.... :o :o :o :} ..... hmmm... ;(

Podejście do tematu. Nie, nie, nie. Nie miałam zamiaru reklamować żadnych produktów, których nawiasem mówiąc na co dzień nie spożywam. Z przyczyn mi znanych. Ale nie ruszajmy tego tematu dzisiaj, przyjdzie na to czas w drugiej odsłonie tej sesji. Bo muszę Wam powiedzieć, że ta sesja jest wyjątkowa pod kątem oświetlenia. Zaczęła się w punkcie złotej godziny, później słońce już zgasło, ale my jeszcze robiłyśmy zdjęcia i wyszły one już dużo bardziej mroczne. Szkoda było zmieszać ten piękny letni klimat z wampirzym undergroundem, więc pierwszy raz w historii bloga zdecydowałam, że podzielę jedną i tą samą sesję na dwie części. Ot taki experimental ;)

No cóż. Nie umeblowałam tej rzeczywistości. Kiedy przyszłam na świat w latach early 80' nie było w świadomości ogółu pojęcia toksyczności produktu spożywczego. Był za to powiew zachodniego świata, a na widok tej brązowej cieczy - niekończenie już ogólnodostępnej - ciekła ślinka niejednemu dzieciakowi. Pamiętam też mądrości życiowe wypisane przez starszych kolegów na szklonych ławkach: "Nigdy w życiu Coca-Cola nie zastąpi ci jabola", czy "Od Coca-Coli się w głowie pie**oli". Czy się nam to podoba czy nie logo Coca-Cola stało się kultowe. Jest wszędzie - w sklepach spożywczych, na stadionach, w przysłowiowej lodówce, no i jak widać w świecie odzieżowym. I nie wiem do kogo trafi rozparcelowane bodajże 49zł, bo tyle mniej więcej kosztowała koszulka. Ile zysku ma z tego producent, ile koncern, ile pani w szwalni. Ja po prostu chciałam kupić koszulkę, która mi się spodobała. Bez żadnego halo.

W tym umeblowanym świecie na wiele rzeczy nie mam wpływu. Jednak było coś jasnego w Coca-Coli przed laty - szklane butelki zwrotne. Kupowałeś - oddawałeś. Fajna filozofia, prosta zasada. Stosuję ją przy kupowaniu nowych ubrań, bo moja szafa w pewnym momencie osiągnęła masę krytyczną. Nie jest w stanie przyjść większej ilości rzeczy. Jeśli planuję kupić coś nowego, robię rekonesans w szafie i znajduję rzecz, dla której muszę znaleźć nowy domek: oddać komuś, zanieść do kontenera. To mocno hamuje zapędy kupowania dla kupowania, kupowania dla wyprzedaży, czy nawet kupowania w sh ze względu na cenę. Tak wpływam na świat w mojej szafie: jak w skupie. Butelki zwrotne.



P.S A Wszystkim Wam Dzieci Małe i Duże życzę najlepszego z Okazji Dnia Dziecka :D !!!!


Dziś same starocie:
T-shirt - Reserved (zeszłoroczna)
Spodnie - Lee
Plecak - H&M
Buty - Vagabond

Zdjęcia wykonała Sonia Dziech